Niedoskonałości skóry jak i jej zmęczenie lubię w prosty i szybki sposób likwidować wszystkim, co daje mi od dawien dawna jakiekolwiek rezultaty. Przeważnie sprawdzały się naturalne sposoby - to co miałam pod ręką jak chociażby napary. Z peelingów korzystałam zawsze po całym dniu - z racji tej że mam skórę tłustą i skorą do zapychania, nie odczuwałam niepożądanych efektów działając tak dzień w dzień. Jednak po dłuższym kontakcie z nimi odczuwałam napięcie i znów sięgałam raz na jakiś czas po coś nawilżającego na noc.
Przetestowałam dwa nowe scruby z oferty Nacomi i przybliżę wam ich działanie. Oba skutecznie potrafią się uporać z suchymi skórkami na nosie czy też czole, ale.... nie są do stosowania na co dzień, jak choćby dla mnie. Dużą ich zaletą jest to że nie podrażniają skóry. Na samym początku stosowałam je każdego dnia i nie przyniosło to zbyt zadowalających efektów - sprawdza się reguła "co za dużo, to nie zdrowo". Otóż po 4 dniu stosowania zauważyłam większe przetłuszczanie się skóry i podskórne grudki. Odstawiłam więc je na kilka dni i problem sam z siebie przestał istnieć. Obecnie stosuję je przed pójściem spać, jeśli czuję że muszę konkretnie umyć buzie jak i ją nawilżyć nie tracąc za dużo czasu.
Przede wszystkim peelingi mają to do siebie, że zawsze pozostawiają twarz gładką i bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Po żmudnym wyciskaniu ( tak wiem, przypadłość ciężka ) małych krostek i zastosowaniu jednego z nich, skóra się uspokoiła a zaczerwienienie bledło. Ilość olejków ma bardzo duże znaczenie, gdyż to ona powoduje że skóra się nie przesusza, a właśnie dochodzi do siebie po różnych eksperymentach.
Producent mówi o braku tłustej warstewki po użyciu - tutaj to jest takie pół na pół. Moja skóra troszkę bardziej się po nich przetłuszcza tuż po zastosowaniu, ale nie koliduje mi to z niczym, gdyż używam ich tylko przed snem by na noc skóra miała warstwę ochronną. Przy bardzo wysuszających podkładach jak najbardziej polecam, bo skóra troszkę nabierze blasku i przez to aż tak bardzo nie będzie napięta pod ilością pudru.
Zapachy - rzecz równie istotna. Są bardzo przyjemne, kojące, słodkie i idealne do tego typ produktu. Osobiście bardziej w moje gusta wpada egzemplarz wygładzający. Idealny na relaks! Stosowanie jest o wiele przyjemniejsze, kiedy z żelu peelingującego mamy emulsję z drobinkami, ot taki myk.
Podsumowując - oba mają się ze mną bardzo dobrze, nie widzę między nimi różnicy, prócz zapachu. Z racji tej, że nie korzystam z nich na co dzień, starczą mi na długo i mam póki co problem suchych skórek z głowy. Czy polecam? Tak. Stanowcze tak. Jedynie istotne co musimy robić to uważać z ilością stosowania - im mniej tym lepiej !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie miałam peelingu Nacomi, teraz jestem zauroczona pastą z Ziaji :)
OdpowiedzUsuńNie miałam ich jeszcze nigdy ale kuszą mnie :)
OdpowiedzUsuńJa do twarzy używam tylko enzymatycznych :)
OdpowiedzUsuń