Sporo czasu minęło od kiedy dostałam 3 niepozorne produkty, które u mnie zrobiły furorę - zwłaszcza jeden gagatek. Uwielbiam swoje usta, dlatego też dbanie o nie nie sprawia mi problemu i jestem systematyczna. Stosuję sztyft zawsze przed wyjściem do pracy, ze względu na niską temperaturę na dworze jak i sam fakt odżywienia ich - suche wióry to nie dla mnie.
Dobrze natłuszcza, bardzo dobrze się nadaje pod matowe pomadki i zwalcza te suche skórki - wyobraźcie sobie że nie mam zajadów, a ten okres jesienny to zawsze dla mnie katorga. Mega duży plusik. Co prawda opakowanie można szybko uwalić jak w przypadku dwóch kolejnych, ale wybaczam.
Kolejny balsam w słoiczku dość ładnie pachnie, jakąś bliżej nieokreśloną wanilią - nie jest nachalny. Działanie jest wspaniałe - usta wyglądają na zadbane, ładne i co ważne, pełniejsze. Mam tu na myśli delikatny błysk, zdrowy oraz wygładzenie. Niczym nie ujmuję w poprzedniku, oba traktuje na równi, jedynie ten ma formułę wybierania ze słoiczka - zależy co kto lubi.
Na największą pochwałę zasługuje preparat do paznokci i skórek. Brak suchych skórek, brak zatarć, brak wżynających się paznokci - no cud. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jednak wymagało to długiego stosowania i na dzień dzisiejszy jestem w stanie powiedzieć, że było warto go stosować. Paznokcie są mocniejsze, bardziej odporne na tzw zaczepianie - jak macie dłuższe paznokcie to one zahaczają o cokolwiek i się łamią. Tu odpukać jest wszystko w jak najlepszym porządku. Formuła wydłubywania ze słoiczka niezbyt mi odpowiada, ale czego się nie robi by być piękną :P
Podsumowując - cieszy mnie fakt, że miałam do czynienia z tymi produktami. Teraz chociaż wiem jak to jest się zregenerować, zwłaszcza jeśli mowa o paznokciach! Jestem na tak, przechodzicie dalej hah! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tisane uwielbiam i całe te trio doskonale znam! ;)
OdpowiedzUsuń