Długo zbierałam się na opisanie wam produktu, który dostałam do przetestowania od prekursorki.pl. Widziałam, że w ramach tej akcji każda osoba mogąca testować Esotiq Formula dostała inny kosmetyk. U mnie zagościła maska napinająca piersi którą testowałam nieco ponad miesiąc dwa razy w tygodniu.
Mam wam tak wiele do przekazania odnośnie tego produktu, że nie wiem od czego zacząć
Po pierwsze mamy do czynienia z tubką, dość sporą, która mieści się w kartoniku wraz z ulotką. Kartonik niestety doszedł do mnie cały pognieciony więc pozwólcie, że wam go tu nie pokażę. Na nim oczywiście były zawarte informacje o tym, czym i co ma robić ten kosmetyk, jak go stosować i jaki mamy tutaj skład.
Producent obiecuje nam, że:
Wyżej mamy także stosowanie, więc nawet jeśli opakowanie zgubimy, mamy tutaj przydatne informacje. Wadą niewątpliwie jest to, że nie mamy tutaj składu, a jest on zawarty na ulotce:
Na składach się nie znam, więc nie będę się tu rozwodzić.
Kolejno sama tubka jest miękka, nie sprawiająca problemów z wydobyciem maski ze środka, ale.. samo ujście tubki lubi się zatykać, a także niemiłosiernie brudzić. Zakrętka klei się z każdej możliwej strony.
Tutaj tego nie widać, ale wierzcie mi, maź potrafi strasznie ufajdać całą tubkę.
Ogólny zarys produktu:
Opakowanie:
-eleganckie
-dopracowane- oprócz nakrętki
-poręczne
-posiada czytelne i nie do zdarcia napisy
-kiedy jest niedokręcone może wylewać się zawartość
-ujście się zatyka
Sam kosmetyk to nic innego jak żelowa maź mająca tendencje do sklejania wszystkiego co mamy pod ręką. Mógłby zastąpić "kropelkę" i pewnie nie byłby od niej gorszy. Ma bardzo przyjemny zapach, który utrzymuje się przy aplikacji, po niej zanika. Nie podoba mi się w nim to, że ciężko się rozprowadza- trzeba szybko go nakładać bo nie dość że skleja to jak zaschnie to jedynie można się go pozbyć zmyciem. Jest średnio wydajny, jeszcze zostały mi resztki na może jedną aplikacje. Dużo mazi zostaje na dłoniach, nawet wtarcie w piersi nie pomaga, bo kiedy ich dotykamy to normalnie się przyklejamy i całość wygląda komicznie. Schnie jakieś 10 minut, po tym czasie robi się mega napinająca warstwa która faktycznie podnosi piersi ku górze. Nagłe ruchy nie są wskazane kiedy maź jest wyschnięta, ponieważ zwyczajnie w świecie całe napięcie ciągnie skórę i ma się wrażenie pokrzywki na biuście. Trzeba z tym stać bądź siedzieć ten czas póki nie zaschnie, bo mając na sobie nawet lekką bluzkę która nie dotyka naszych wypukłości i tak się przyklei a odklejenie jest tragedią...
(kropelka wyciśnięta)
(kropelka rozsmarowana)
(kropelka po 10 minutach)
Jeśli spojrzycie wyżej będziecie mogły porównać moje słowa ze słowami producenta. Teraz na pewno zastanawiacie się czy produkt działa- tak, działa. Aż ciężko w to uwierzyć, ale słowa producenta spełnione są w pełni. Wystarczy przeczytać i już wiecie o czym mówię.
Podsumowując efekty:
-skóra jest napięta przy regularnym stosowaniu
-efekt push up jest widoczny i odczuwalny
-nawilżenie jest, lecz nie tak spektakularne jak sobie wyobrażałam
-kształt piersi poprawiony
-skóra staje się gładka- wszelkie popękane naczynka czy krostki zniknęły!
-piersi są elastyczne
-piersi w staniku wyglądają w moim mniemaniu atrakcyjnie;D
Ale by nie było tak różowo przedstawię wam wszystkie wady produktu:
-pierwsza aplikacja spowodowała zaczerwienienie i delikatne mrowienie, które było lekko nieprzyjemne
-efekt push jest obecny, ale kiedy teraz już przestałam go stosować efekty zmalały do 50%..nie tego się spodziewałam..konieczne jest dłuższe stosowanie
-dla kobiet z dużym biustem się nie nada, szczerze wątpię że będzie wydajny, wręcz bardzo szybko się skończy, a efekt może nie być taki jak u mnie
-produkt łatwo może zastygnąć w opakowaniu jeśli nakrętka będzie nieszczelnie zamknięta
-mega wkurzająca aplikacja, mozolne nakładanie- niczym nakładanie warstwy mega silnego kleju
-niekiedy ciężkie zmywanie
-musi stać do góry dnem, bo sklei nakrętkę i się jej nie odkręci
-za wysoka cena
U mnie nie było efekty wow z jednego względu- mam 21 lat więc elastyczności mam zanadto, co innego u kobiet po karmieniu piersią czy w bardziej dojrzałym wieku. Szczególnie polecam kobietom, które chcą efektu push up ( nie mylić z powiększeniem, bo tego producent nie obiecywał!). Cena może zwalić z nóg, lecz myślę że jeżeli ktoś może sobie na to pozwolić niech spróbuje, bo może się dla kogoś stać kosmetykiem idealnym. Ogólna ocena to taka mocna 4/6. Ma swoje wady, ma swoje zalety, nadal kręcę nosem i się zastanawiam nad nim;P
Mam nadzieję że o niczym nie zapomniałam, jeśli macie pytania wiecie co robić;)
xoxoTwistFantasy
Dla mnie główną wadą jest cena... a push-upu nie potrzebuję, tylko powiększenia :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest taka droga ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się że z grawitacją raczej nic nie wygra:) ale jesli chodzi o kosmetyki do biutu to zawsze jestem na tak poniewaz spełniają one swoja najwazniejsza rolę są elementem samokontroli
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie tytuł postu ;p. Nie sądziłam,że tego typu produkt może przynieść zauważalne efekty ;-). Pozdrawiam serdecznie :-).
OdpowiedzUsuńPozytywnie śmieszny produkt :-D obklejając biust go podnosi i w sumie ma to sens :-P szkoda, że efekty nie są trwałe.
OdpowiedzUsuńNo i cena, niestety.
coś dla mnie
OdpowiedzUsuńNo no , zobaczymy
OdpowiedzUsuńja aktualnie do biustu używam serum z Eveline i jestem z niego zadowolona- tego produktu nigdy nie testowałam:)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że na stan po karmieniu piersią w takim razie nie pomoże. Ale czytałam dużo pozytywnych opinii o Tołpie. Tylko też nie wiem, jak z efektami po zaprzestaniu "kuracji".
OdpowiedzUsuń